Asset Publisher Asset Publisher

Back

Czas na weteranów

Czas na weteranów

Za sprawą wieku ubywa najstarszych leśników, trwa okres przechodzenia na emeryturę powojennych roczników. Z każdym rokiem tracimy pracowników, którzy urodzili się tuż po ostatniej wojnie, trwa wymiana pokoleniowa …

Pan Leonard Malikowski z urodzenia rodowity Naklanin (pogranicze Pomorza i Pałuk), prawie całe życie zawodowe poświęcił regionowi. Od młodych lat związany był przyrodą, ciekawiły go zwierzęta i las. Rodzinne wprawy na grzyby i jagody, podpatrywanie natury, udział w szkolnych akcjach sadzeniu drzew, zaowocowały późniejszymi zainteresowaniami.

Rodzinne obciążenie zawodem leśnika też coś znaczy, zobowiązuje. Ojciec, zasłużony leśnik, zabierał nieraz do lasu, pokazywał pierwsze sosny i dęby. Również Mama, też leśnik, kierowała zainteresowanie synów w stronę natury, od małego uczyła miłości do lasu. Leonard po szkole podstawowej pierwsze kroki w dorosłe życie skierował do najbliższego Technikum Leśnego w Tucholi. Pięcioletnia szkoła przekonała Leonarda o słuszności wyboru, jak się okazało, największe powodzenie miały przedmioty zawodowe.

Po ukończeniu szkoły średniej w 1972 roku miał do wyboru kilka jednostek, pierwsze kroki skierował do Nadleśnictwa Golub Dobrzyń. Zauroczyły go tereny leśne rozciągające się wzdłuż Drwęcy, przez długie wieki rzekę graniczną. Najpierw oddzielała państwo Zakonu Krzyżackiego od Królestwa Polskiego, a w okresie rozbiorów stanowiła granicę zaboru pruski i rosyjskiego. Miał okazję poznać różnice w zagospodarowaniu lasów, które do dziś wpływają na ich stan. Najpierw jako stażysta, następnie w roli podleśniczego. Jako pomocnik leśniczego szybko poznał smak zawodu, trudy tamtych czasów zaczęły hartować młodego człowieka. Nie trwało to długo, bo po roku armia wezwała go do odbycia dwuletniej służby wojskowej.

Oznacza to, że nie rozstał się z mundurem, kontakt z przyrodą kontynuował podczas ćwiczeń na poligonie. Zieleń niejedno ma imię i odcień, choć to był mundur marynarski. Miał dosyć czasu, aby zastanowić się nad dalszą drogą, zapadła decyzja o pracy w Nadleśnictwie Gołąbki. Pomogło mu w tym urzędowe skierowanie, tj. służbowe polecenie pracy w jednostce z deficytem młodej kadry.

Z rodzinnym domem łączyła go prawie taka sama odległość, samodzielność potwierdził zatrudnieniem się na stanowisku technologa. Był to czas brygadowej organizacji pracy w ówczesnych jednostkach Lasów Państwowych. Jako podleśniczy był odpowiedzialny za nadzorowanie pozyskania drewna przez zespół ścinkowo-zrywkowy. Brygada wyposażona w mechaniczne piły, narzędzia ręczne, ciągnik zrywkowy i schron zrębowy, należała do elity korpusu robotniczego.

Podleśniczy z pomocą brygadzisty musiał się nieźle uwijać przy organizacji działki zrębowej, nadzorowaniu bhp przy ścince, okrzesywaniu i zrywce surowca. Przy okazji trzeba dodać dla mniej zorientowanych, że zrywka to nie jest powrót młodzieży z dyskoteki, ale transport wewnętrzny ściętego drewna na miejsce obróbki lub składowania. Miesięczny przerób brygady sięgał kilku tys. m3, trzeba było nabić nr na każdej sztuce, dokonać tzw. odbiórki posztucznej, wypełnić wykazy i kwity. W ręku był ciężki numerator, taśma, klupa (średnicomierz) i kopiowy ołówek, na ramieniu skórzana raportówka.

Pan Leonard tradycyjnie uśmiechnięty

Przełożeni szybko poznali się na talentach młodego leśnika, w 1977 roku Nadleśniczy Henryk Mulczyński przenosi Leonarda Malikowskiego do pracy na leśnej szkółce. W Mięcierzynie zaangażował się całą duszą i ciałem w produkcję materiału sadzeniowego. Pod okiem doświadczonego szkółkarza poznał tajniki produkcji młodego drzewka od nasionka do sadzonki. Nasiennictwo i selekcja leśnego materiału rozmnożeniowego były jego doświadczeniem, które zaowocuje w czasie pracy już jako dojrzałego leśnika. Pierwszy poziom satysfakcji zawodowej osiąga jako leśniczy, któremu powierzono samodzielne prowadzenie leśnej szkółki.

Kolejnym etapem kariery było dostrzeżenie w jego osobie leśnika z ostrogami, gotowego do coraz trudniejszych wyzwań. Przełożeni w 1979 roku awansują Kolegę Leonarda na stanowisko leśniczego Leśnictwa Długi Bród. Tam, jak w soczewce skupiają się wszelkie trudy leśnej profesji w warunkach Nadleśnictwa Gołąbki. Zróżnicowane siedliska, mieszane drzewostany, trudny teren, wyznaczały kolejne poprzeczki dla ambitnego leśnika. Zabiegi hodowlane, ochroniarskie, organizacja użytkowania zasobnych drzewostanów wymagały nie tylko dużej wiedzy, ale i doświadczenia w gospodarowaniu. Mógł w każdym przypadku liczyć na pomoc współpracowników i przełożonych.

Dalsze losy pokierowały L. Malikowskiego w stronę wszechstronnego wykorzystania pierwszych doświadczeń, nie unikał więc kolejnych wyzwań. Od 1983 roku podejmuje się nadzoru nad lasami niepaństwowymi w Rogowie. Przez 2 latach dogląda mniejszych kompleksów prywatnej własności, służy rolnikom doradztwem, fachową radą. Na podkreślenie swej roli przygotowuje dane i materiały do wystawienia administracyjnych decyzji, nadzoruje wykonanie zabiegów. Rozproszenie leśnych kompleksów daje okazję do poznawania regionu, kontaktu z lokalną społecznością.

Następnie na 4 lata podejmuje się roli strażnika leśnego, znajomość terenu i ludzi pozwala mu na rozpoznanie zagrożeń. Od 1992 roku jego obowiązki sprowadzają się do patrolowania leśnych kompleksów, kontrolowania wstępu do lasu. W składzie kilkuosobowego posterunku zajmuje się czynnie zwalczaniem szkodnictwa leśnego, zapobiega nielegalnemu wyrębowi drzew, zaśmiecaniu lasu, kłusownictwu. Służba wymaga nieregulowanego czasu pracy, świątek, piątek, niezależnie od pory dnia i pogody. Najbardziej wymagające było tropienie śladów nielegalnego wjazdu do lasu, na drogi nieudostępniane do ruchu, likwidacja dzikich wysypisk śmieci. Posypały się mandaty, dla tych, którzy nie reagowali na pouczenia.

Z takim doświadczeniem stały przed nim otworem odpowiedzialne stanowiska. Na krótko zatrudnia się jako podleśniczy w Leśnictwie Łysinin i Brudzyń, znajomo wyglądają obowiązki w jednostkach wymagających doświadczenia i zawodowej wyobraźni. W 1999 roku, na kilka lat, samodzielnie obejmuje Leśnictwo Brudzyń położone wokół Janowca Wlkp. Z dala od siedziby Nadleśnictwa w Gołąbkach, już we własnej leśniczówce, podjął się trudnego zadania. Leżące trochę na uboczu leśnictwo, z rozproszonymi kompleksami, wymagało szczególnej troski.

Mimo wkładanego serca do tych peryferii przez poprzednich gospodarzy było ciągle co robić. Zajęło mu to trochę czasu, poznał las i jego potrzeby. Wśród miejscowej społeczności zdobył sobie poważanie i autorytet. Jako leśnik z wesołym usposobieniem, skłonnością do facecji i bon motów, dał się poznać niejednemu nabywcy drewna, robotnikom, turystom i okolicznym mieszkańcom. Trafiał do wielu serc, neutralizował w ten sposób niejeden zatarg, rozbrajał cięższą atmosferę.

Po likwidacji Leśnictwa Brudzyń, w 2003 roku przechodzi do pracy jako podleśniczy w Mięcierzynie. Trudnym doświadczeniem Leonarda Malikowskiego było zniszczenie tutejszych lasów przez nawałnicę w 2017 roku. Znane mu leśne krajobrazy legły pokotem w piątkowy wieczór 11 sierpnia tamtego roku. Kilkaset ha drzewostanów zniszczonych całkowicie, kilka tysięcy częściowo, wymagało niezwłocznego uprzątnięcia.

Nastał czas bardzo intensywnej pracy przy porządkowaniu zniszczeń, likwidacji szkód. Takiej tragedii nie doświadczył przez całe życie, trzeba było zakasać rękawów. Nie licząc czasu i zdrowia podjął się zadania, które zapada na całe życie. Został wprzęgnięty przez przełożonych w sprawną machinę, zespół pracowników, który w ciągu dwóch lat osiągnął sukces. Surowiec został zagospodarowany, dzięki poświęceniu tutejszych leśników uniknął deprecjacji. W miejsce zniszczonych połaci pojawiły się młode nasadzenia, do pałuckich krajobrazów przywrócony został las. Kolega Leonard śmiało może wypinać pierś z dumą i zadowoleniem po dobrze wykonanym obowiązku.

Nie poprzestaje na pracy zawodowej, udziela się społecznie w miejscu zamieszkania. Czynny udział w życiu swej małej ojczyzny potwierdza aktywnością w ramach spotkań i narad lokalnych organizacji. Służy radą, pomocą, doświadczeniem bliższym i dalszym sąsiadom. Historia w jego życiu zatacza kolejne koło, wraz z reaktywacją Leśnictwa Brudzyń, ciągle będąc mieszkańcem Janowca Wlkp, pracuje jako podleśniczy do samej emerytury. Jest pomocny dla młodych leśników, zna las i teren. Następcy muszą się spieszyć, Pan Leonard Malikowski właśnie odchodzi na zasłużoną emeryturę.

W czasie 47 letniej służby zebrał wszystkie możliwe pochwały i uznanie dla swych dokonań. Zasługi i sukcesy zawodowe kwitowane były nagrodami, podwyżkami i premiami, którymi obdarzyli go przełożeni. Nie dbał o odznaczenia, medale i profity, nie zabiegał specjalnie o względy, szedł własną drogą. Deklaruje otwartość na dalszą współpracę, pomoc i radę dla leśnej młodzieży. Póki zdrowie pozwoli widzi się w otoczeniu lasów, którym poświęcił kilkadziesiąt najlepszych lat swego żywota. Pomnik wystawił sobie sam, dojrzałe i zasobne lasy najlepiej świadczą o gospodarzu.

Narada gospodarcza w dniu 27 stycznia br poświęcona była m.n. uroczystemu pożegnaniu odchodzącego na emeryturę L. Malikowskiego. Nadleśniczy Robert Sokołowski wręczył seniorowi oficjalne pisma dot. rozwiązania stosunku pracy, odprawę emerytalną i inne należności okolicznościowe. Do tego Pan Leonard otrzymał z rąk Szefa książkę z dedykacją oraz upominek, składkowy podarek od całej załogi. Główna Księgowa Halina Żuk wręczyła bukiet róż, wzruszonego leśnika wyciskał Zastępca Nadleśniczego Walenty Szymczak.

Współpracownicy zadedykowali swemu Koledze laurkę z życzeniami, wierszowany dekalog emeryta. Do życzeń dołączyła się kilkuosobowa delegacja Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” przy Nadleśnictwie Osie, z Przewodniczącym Zbigniewem Markiem na czele. Oprócz serdeczności, symbolicznego bochenka chleba, koledzy przekazali również swe podarki.

Jesteśmy wdzięczni Leonardowi Malikowskiemu, leśnikowi z krwi i kości, za poświęcenie i ogromny wkład pracy. Życzymy dużo zdrowia, wyboru aktywności na miarę zasłużonego odpoczynku. Jak znamy swego Kolegę zapewne będzie to coś bliskiego naturze, w kontakcie z ukochanym lasem. O pracowniku z takim stażem nie można krótko … Z szacunku dla weterana, dla utrwalenia dorobku, warto podzielić się zapisem jego drogi zawodowej.

JP